Tak to się zaczęło.

Cześć, nazywam się Ania (zielonyogródek) ;-) i choć nie narzekam na brak zajęć zdecydowałam się o założeniu bloga. Dlaczego? Sama nie wiem, czy to tęsknota za wiosną, za swoim małym ogródkiem, lenistwem na zielonej trawie czy dłubaniu w ziemi? Nie ważne. Istotne jest to, że chcę podzielić się z Wami moją nową pasją, którą od roku jest mój zaledwie 480 metrowy ogródek. Tak, dziś już to ogródek, ale w zeszłym roku dokładnie o tej porze to było śmieciowisko. Poprzedni właściciele działki gromadzili na niej chyba wszystko. Och! Czego tam nie było!? Trzy wanny (po co komu tyle?), zardzewiałe krzesła, połamane stoły, nawet stroik Bożonarodzeniowy stał sobie pod płotem (do ozdoby?- sama nie wiem), piec gazowy (nie mamy gazu), mnóstwo złomu, opon i te biedne połamane i chore drzewa.

Ale może zacznę od początku.

Od kilku lat marzyłam o miejscu, gdzie po pracy będzie można usiąść w cieniu drzew z kawą w ręku i domowym ciastem na talerzu, o miejscu gdzie dzieci będą mogły radośnie bawić się na powietrzu, o chwili tylko dla siebie, męża dzieci bez pośpiechu, telewizji, laptopów, tabletów, ograniczonych czterech ścianach. Niejednokrotnie mówiłam mężowi, że chciałabym ogródek. Zaledwie kilka metrów od domu mamy kilka ogródków działkowych lecz nabycie ich graniczy z cudem. Wszystko rozchodzi się ?po swoich?. Mój mąż do tego pomysłu podchodził trochę sceptycznie. On lubi ?luksusy?, takie podstawowe tzn. toaleta ;-) Tak, to jego warunek. A ja ciągle szukałam, grzebałam w Internecie każdego dnia aby znaleźć świeżuteńką ofertę, aby nikt mnie nie wyprzedził. I stało się? ogłoszenie z ogródkiem pojawiło się po roku moich poszukiwań. Ogródek- tu gdzie chcieliśmy (ja chciałam), bliziutko, bliziuteńko, w pięknym miejscu, cena- brrr, ale co tam, to było to! Nie dałam żyć mężowi, wierciłam dziurę w brzuchu aż w końcu zgodził się żebyśmy go zobaczyli. Na miejscu stan jak wyżej opisany, jedynie domek w miarę dobrym stanie a w środku taaarammmm! TOALETA! Uwierzycie? Normalna, nie dziura w desce, normalna toaleta, bez wody, ale podłączona do szamba. Coś pięknego (mała rzecz a cieszy). Pojawiło się światełko w tunelu. Tak, ja już oczami wyobraźni widziałam jak to wszystko uprzątnięte, piękna zielone trawa, plac zabaw dla dzieci, leżaczek i my w tym wszystkim szczęśliwi i zrelaksowani. Mąż? No cóż, on widział mnóstwo pracy, pracy, pracy. A gdzie miejsce na ten upragniony relaks po pracy? To była ciężka przeprawa ale przekonałam go, tak, my kobiety wiemy jak to zrobić ;-).

I tak to się zaczęło. Po tygodniu staliśmy się szczęśliwymi (mniej lub bardziej) posiadaczami działki.

Co dalej?

Napiszę. To nie koniec oczywiście a początek czegoś nowego.

Mam nadzieję, że chociaż troszkę zachęciłam Was aby do mnie zaglądać. Myślę, że opowiem Wam o 2014 roku w moim zielonym ogródku i razem przywitamy wiosnę w ogrodach tych mniejszych i tych większych. Zapraszam do wspomnień w komentarzach o Waszych początkach, jak to się zaczęło?

A tak wyglądało u mnie już po małych porządkach:






0 komentarzy

Dodaj swój komentarz