TYLKO 4 ary :część 3

Wiosny nie mogłam się doczekać,ciekawa pierwszych,ukazujących się z zimnej jeszcze ziemi tulipanów i narcyzów.Były tam jeszcze inne posadzone cebulkowe,ale zapomniałam jak się nazywały.Nie rozpoznawałam jeszcze po liściach,co zakwitnie i jak się nazywa.To nie był problem,bo cieszyły mnie wszystkie rośliny,które budziły się do życia.
Powychodziły w miejscach, gdzie miały rosnąć truskawki albo rzodkiewka.Udawałam przed mężem zdziwienie.Kupiłam tak dużo cebulek,że upychałam je na każde wolnej przestrzeni.Wolnej we wrześniu,bo na wiosnę okazało się,była potrzebna na warzywka.Poszliśmy na kompromis i w sałacie rozkwitły tulipany.
Ten kompromis warzywno-kwiatowy okazał się strzałem w dziesiątkę.Udawałam przed sąsiadami,że jest to moja zamierzona metoda na ciekawe kompozycje.
Kiedy wreszcie zakwitły wiosenne kwiaty z dumą chodziłam po ścieżkach i oglądałam każdą roślinkę.Uczyłam się ich nazw i wypatrywałam błędów,a było ich sporo.Było za gęsto,było za rzadko,a niektóre małe roślinki rosły przysłonięte wysokimi.
Przyszło lato i wreszcie mogłam wylegiwać się na moim własnym trawniku,a mój synek mógł bawić się w czystej piaskownicy pod dużym parasolem.

1 komentarzy

  1. tercer
    Dodał: tercer

    Ja poproszę o ciąg dalszy, bo...bardzo fajnie opisujesz swoją drogę do... "hektarów miłości";)))

Dodaj swój komentarz