A POTEM PRZYSZEDŁ MAJ

Przy każdej ,,wizycie,,na działce rozkręcałam się powoli,bez entuzjazmu i bez wiary,że wszystko wróci,przynajmniej częściowo do poprzedniego stanu.Oczywiście,nie mogło wrócić szybciej niż to było możliwe,ponieważ wiele roślin chorowało i nie rosło.Wiele zamierało w trakcie wiosennego rozwoju,wypuszczając ostatkiem sił kilka marnych listków.
Wbrew moim obawom,byłam zdumiona na widok rozwijających się róż.Bujnie wyrosły i zawiązały mnóstwo pąków.W maju zaczęły kwitnąć i przełamały moją słabą wiarę w siłę przyrody.
Dużo pracy było przy odchwaszczaniu.Woda naniosła miliony nasion,które wykiełkowały i próbowały się zasiedlić.Ponieważ,w pierwszym roku po powodzi zrezygnowałam z warzyw,musiałam wielokrotnie przekopywać te miejsca i utrzymać je w dobrym stanie.Inne miejsca też wymagały spulchniania.Woda spowodowała zabetonowanie powierzchni i rośliny przy korzeniach dusiły się z braku powietrza,stąd te straty.
Cały ten sezon był jednym wielkim placem odbudowy wszystkiego.
W połowie lata zaprosiliśmy znajomych na grilla i chwila odprężenia pozwoliła na refleksję:Ludzie potracili cały dobytek i tam właśnie był prawdziwy dramat.

2 komentarzy

  1. tercer
    Dodał: tercer

    Refleksja jak najbardziej słuszna, ale i Tobie nie ma czego zazdrościć;) Tyle zapału,radości z urodzajów, kasy ...w proch się obróciło. Ciężko zaczynać z ...optymizmem;)Ale podejrzewam, że się nie dałaś przeciwnościom;)))

  2. kanagaka
    Dodał: kanagaka

    Podziwiam Twoją wewnętrzną siłę. Mam nadzieję, że sobie poradzisz i życzę pomyślności. Serdecznie pozdrawiam.

Dodaj swój komentarz