Lawenda i ziółka w skrzynkach

Dziś o mojej ukochanej lawendzie.

Kupiłam ją z gołym systemem korzeniowym i zależało mi bardzo na tym, aby się fajnie przyjęła. Posadziłam dosyć spory pas przy ogrodzeniu. Wyglądała pięknie, wypuściła piękne kwiaty, do których masowy lgnęły pszczółki. Zresztą sami zobaczcie:



Ta lawenda to moja duma. Mogłabym godzinami upajać się jej zapachem i widokiem.

Gdy kwiaty lawendy dość mocno się już otworzyły zrywałam gałązki i suszyłam je. Z wysuszonych kwiatów zrobiłam woreczki zapachowe do szafy a gałązki spalaliśmy w grillu.





W skrzynkach posadziłam sadzonki stewi, bazylii, tymianku, rozmarynu i mięty. Zresztą mięta wyrasta u nas w różnych miejscach. Uwielbiamy ją do zimnych napoi a w szczególności do mojito ;-)





Ziółka rosły okazale. Najbardziej to stewia, bazylia i mięta. Bazylia miała liście wielkości dłoni. Zrywałam je i jeszcze świeże mroziłam w pojemniku. Idealnie nadają się do sosów pomidorowych, zupy pomidorowej czy spaghetti. Dodane pod koniec gotowania dodają niesamowitego aromatu. Zrobiłam również słoiki z sosem pomidorowym oczywiście z listkami oregano. Świetna sprawa. Żałuje tylko, że zrobiłam ich tak mało. Na przyszły rok muszę zrobić z potrójnej porcji. Słoiki rozeszły się ekspresowo. Najsmaczniejsze były w spaghetti i dodane do zupy. Nie dość, że smaczne, to zdrowsze niż te z marketu no i jak szybko robiło się obiad. Pycha..



Co do stewi to wysuszyłam ją sobie i tak wisi i zdobi moją kuchnię. Nie miałam odwagi dodać jej do żadnego ciasta a taki miałam zamiar. Nie wiem, może jeszcze spróbuję. Trzeba przyznać że listki są słodkie wręcz bardzo. Na razie nie mam na nią żadnego pomysłu.

0 komentarzy

Dodaj swój komentarz